Znowu krótki wpis i krótki VLOG tutaj, ale nie ma się co dziwić – jak dziecko chore, to jestem skupiona na nim, a nie na kręceniu…
Ignaś właściwie większość dnia był naprawdę w miarę okej – co prawda apetyt nadal nie dopisywał, gardło trochę boli, bo same papki i banany tylko ‚wchodziły’. Jak przyszłam po pracy i zostałam sama z Ignasiem to zaczęły się ‚schody’ – Ignaś był marudny, chciał tylko na rączkach, popłakiwał… Po kolacji, której całej nie zjadł zasnął na moich rękach, ale za długo nie pospał – 2 godzinki i się przebudził, akurat fryzjer do nas przyjechał… Ja poszłam pierwsza, a Marek w tym czasie usypiał Ignasia… bezskutecznie… potem zamiana… i też wcale nie uśpiłam naszego Milusińskiego… Tuż przed północą, przed podaniem małej porcji mleka i lekarstwa nagrałam filmik na dobranoc i na tym też zakończę dzisiejszy wpis… jutro ciąg dalszy.
PS Domyślacie się, że reszta nocy była fatalna? Że wyglądam dziś jak ‚idź stad i nie wracaj’? Że Marek ma dziś egzamin, a też poświęcił sporo czasu Ignasiowi, zabierając czas na naukę?