Pogoda do niczego – cały dzień albo wiało, że głowę urywa, albo padało, albo wiało i padało… a jak nawet na chwilę wyszło słońce i zaczęłam szykować się do wyjścia to… zaczęło znowu wiać, albo padać, albo i wiać i padać ;) Życie w Irlandii ;)

Dziś Ignaś pierwszy raz na drugie śniadanie dostał coś, co mógł sam zjeść – owoce i biszkopty. Tzn. wcześniej też już to jadł, ale najczęściej z kaszką, podane przeze mnie łyżeczką. Nieźle sobie poradził, tzn wszystko elegancko zjadł, tylko następnym razem malin mu nie dam, bo jednak za bardzo je rozciapkał ;) Ale borówki, kawałki bananów i biszkopty ładnie wciągnął ;)

Dziś również Ignalek zjadł pierwszy raz krewetki – smakowały mu! Zanim mu je podałam, to przejrzałam Internet, czy można i nie znalazłam jakiejś jednoznacznej odpowiedzi – ale ogólnie nie zalecali alergikom, Ignaś do nich nie należy, więc zdecydowałam się zaserwować owoce morza ;) Oczywiście przygotowałam je inaczej, niż dla nas (przepis na nasze krewetki tutaj), Ignasiowi ugrzałam krewetki w gotującej się wodzie, pokroiłam, do tego pokroiłam kluski, dodałam kolendrę i żeby to nie było takie suche to dodałam trochę masła i nawet 1 łyżkę naszego sosu.

Cały dzień minął tak ogólnie spokojnie ;) Marek się uczył w pokoju obok, a ja zajmowałam się synkiem, gotowaniem etc.

Miałam tylko mały problem wieczorem – Ignaś wcale nie chciał zasnąć :( Musze poczytać jak nauczyć Bąbla samodzielnego zasypiania w łóżeczku. Niestety już nie zasypia szybko podczas wieczornego mleka i zrobił się z tego mały problem… mniej czasu na domowe obowiązki! A potem chodzę spać o 1 w nocy i nie funkcjonuję normalnie…

Parę fotek z dzisiejszego dnia poniżej, a do obejrzenia naszego vloga zapraszam tutaj :) Ciao!

Drugie śniadanie Ignaśka

Nasz obiad :) Ignaś spał, a my mogliśmy spokojnie zjeść ;)

A tu Ignacjo już w pidżamie, ale spać, to mu się wcale nie chciało!